Ostrzegano mnie, świadomie lub nieświadomie straszono, że obudzenie się z wyłonioną stomią będzie dla mnie trudnym momentem. Mimo pozytywnego nastawienia będę płakać, oraz ciężko będzie pogodzić mi się z nową sytuacją. Jak mogę ustosunkować się do tych ostrzeżeń? Totalna bzdura? Tak, to była totalna bzdura.
Ale żeby nie było nie jestem taką twardzielką jaką czasem zgrywam. Pojawiły się u mnie pewne uczucia. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam wyłonioną stomię na moim brzuchu dalej zwaną Flakiem byłam zdziwiona. Wedle wróżb miałam płakać, a nie płakałam – coś ze mną nie tak.
Kolejny raz moje oczy spotkały się z Flakiem, gdy sama pod okiem pielęgniarki stomijnej musiałam zmienić worek. Znów coś poczułam, słabość. Dotykanie jelita, które akurat podczas oporządzania go pracowało i wypluwało z siebie wszystko, co niedawno zjadłam sprawiło, że siły odeszły ode mnie tak, jak podczas pobierania krwi w wieku lat 10. Zdążyłam oczyścić skórę. Worek nakleiła mi już pielęgniarka. Pierwszy raz byłam pełna obaw.
Kolejnym razem już w domu musiałam zrobić wszystko sama. Słabość przyszła na sam koniec więc zdążyłam podreptać do łóżka. Ale z każdym kolejnym razem było lepiej, a dziś jest to dla mnie czynność porównywalna do mycia rąk czy zębów. Wymieniam worek w wannie. I nie boję się dotykać Flaka. Już dobrze się znamy. Wiem kiedy powinien siedzieć cicho abym mogła się zmienić. Czasem jest niegrzeczny, ale przecież nie ma na świecie idealnych ani ludzi, ani rzeczy.
Bałam się bardzo zajrzeć pod ten zielony „kocyk” leżąc na sali pooperacyjnej. O dziwo było lepiej niz myślałam. Chyba przez to że 10 lat uporczywego chorowania tak uprzykrzylo mi życie, że pomyślała „nie może być gorzej, musi być lepiej” i jest
Przychodzi czas, że zaczynamy marzyć o tym od czego czego uciekalismy 🙂
Niby różne historie a tak podobne 🙂