Czułam się świetnie. Myślałam, że w końcu przyszedł czas na święta pozbawione niemiłych niespodzianek, rygorystycznych diet, wymiotów i tym podobnych rozrywek. Moja rodzina też tak myślała.
Chwilę przed świętami zaopatrzyłam się w nowy sprzęt i nowe środki do pielęgnacji, a także pas przepuklinowy. Nasłuchałam się, że najpewniej wyjdzie mi przepuklina. Przecież prawie wszystkim wychodzi – kolejne cudowne słowa otuchy jakie mi wciskano. Dziś jestem lepiej wyedukowana. Wiem, że w przypadku ileostomi (tym bardziej wyłonionej metodą laparoskopową) przepuklina nie jest standardem.
Mając nowy sprzęt postanowiłam, że wypróbuję właśnie w wigilię dwuczęściówek. Skończyło się to pierwszym przeciekiem, ponieważ niewłaściwie zamontowałam worek do przylepca. Ale przecież nie jest to powód do załamywania się. Bez marudzenia założyłam nowy worek. Pod worek ten niewłaściwie zastosowałam krem gojący na pojawiające się odparzenia/potówki. Obwinęłam się pasem przepuklinowym, wystroiłam. Nacykałyśmy sobie z siostrą zdjęć. Mając już wychodzić poczułam ciepełko. Tadam, kolejny przeciek. Ale co mi tam. Poszłam grzecznie się ogarnąć i wyruszyłam na wigilię.
Myślę, że trudno sobie wyobrazić jakież szczęście i radość poczułam gdy podczas kolacji znów poczułam błogie ciepełko. Przeciekłam tego samego dnia po raz trzeci. Musiałam się przebrać w ubrania siostry. Nie byłam już taka piękna. A moja szczęśliwa wigilia wcale nie była taka wspaniała, jak oczekiwaliśmy, bo przy trzecim przecieku byłam już wkurwiona i smutna.
Jak już wcześniej pisałam każda porażka dawała mi szanse, aby czegoś się nauczyć, podjąć jakąś decyzję. Tak było również tym razem. Po świętach podpytałam na facebookowej grupie stomików jak uniknąć kolejnych przecieków. Dostałam numer do pielęgniarki stomijnej z mojego miasta. Zadzwoniłam. Umówiłyśmy się. Dobrała mi sprzęt, odpowiedziała na nurtujące mnie pytania. Wytłumaczyła, że pas przepuklinowy nie jest mi potrzebny.
Od Jej wizyty nie miałam już problemów z przeciekającym sprzętem. Pomijając oczywiście wydrapanie sobie dziury w przylepcu, bądź przeciek z otworu do odpuszczania – ale to był akurat wynik mojego lenistwa. Kolejna szkoła życia. Czasem najmniejsza rzecz, która nam się przytrafia może nas czegoś nauczyć.