stomia, praca, pierwszy dzień w pracy, praca po zwolnieniu

Pierwszy dzień w pracy

Jestem leniem. Bywają chwile, że jestem z tego dumna. Bywają chwilę gdy z moją koleżanką śmiejemy się do rozpuku kończąc w pracy posiłek i mówiąc, że musimy iść ostro pracować. Co nie oznacza, że nic nie robimy. Tak podchodząc do sprawy. Olewam wszystkich tych uważających, że w naszej dziedzinie nic się w pracy nie robi. Jeśli ich to boli to nie mój problem, mogli wybrać inną ścieżkę kariery.

W związku z tym, że jestem osobą pełną sprzeczności poza sympatią do lenistwa potrzebuję również pracy oraz zajęcia. Celu, do którego dążę. Choć tak naprawdę nie czuje pełnej satysfakcji jak osiągnę coś dużego. Starania są bardziej interesujące.

Nie mogę siedzieć zbyt długo w domu. Łapie mnie chandra, dół, czuję się wyobcowana i sama dodatkowo się izoluję. Drażnią mnie odwiedziny i spotkania. Pytania jak się czuję i co słychać najnormalniej w świecie mnie wkurwiają. Co może być słychać u osoby zamkniętej w czterech ścianach? Dlatego przeciwstawiłam się wszystkim.

Wbrew rodzinie. Wbrew przyjaciołom. Wbrew lekarzom (kazali mi wstrzymać się jeszcze choć tydzień). Wbrew stereotypom wróciłam do pracy miesiąc po zabiegu.

Był to okres pomiędzy świętami. Mało ludzi, szefowa na urlopie, żyć nie umierać. Nie było dużo pracy. Z decyzji wyszło samo dobro. Po pierwsze primo uniknęłam konieczności pójścia na badania kontrolne będące tylko formalnością i stratą czasu. Po drugie primo ultimo miałam kilka dni na to, aby powoli wejść w rytm wstawania, ubierania się i całej tej otoczki towarzyszącej pracowaniu. Nadrobiłam nieobecność towarzysko.

Dziś z perspektywy czasu wiem, że wyrwanie się z domu było dobrą decyzją. Powoli krok po kroku wdrażałam się w rytm pracy. W zasadzie wdrażałam moje ciało, które nadal uczyło się funkcjonować w nowej odsłonie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *