Kolejnego dnia najtrudniejsze było to, że rano tylko na chwilę pozwolono wejść mojej siostrze na sale pooperacyjną. Później musiałam czekać kilka godzin na to, by mogła przy mnie siedzieć. Na zwykłej sali można było być przy mnie od rana do wieczora.
Mój powrót do pokoju stał pod znakiem zapytania. Ale udawało się mnie pionizować. Dawałam radę siadać na łóżku. Podjęto decyzję, że wracam do siebie. Nie wiem, o której godzinie mnie przewieźli. Nie wiem na czym. Mogliby w tym czasie zrobić mi dziecko i też bym nie potrafiła pewnie zidentyfikować szczęśliwego tatusia.
Ale wiem, że się cieszyłam. Choć dreszczyk emocji pojawiał się w związku z tym, że wiedziałam, że w pokoju na noc zostanę zupełnie sama.
Nic się nie stało. Dzięki temu, że byłam nadal zacewnikowana, nie musiałam wstawać. Dałam radę.
O 5 rano uprosiłam pielęgniarkę aby wyjęła mi cewnik. Mała rzecz a znów bardzo cieszyła – ale nie tak bardzo by powiedzieć, że dla takich chwil warto żyć.
W dobie trzeciej dyżury przy mnie i przy moim łóżku rozpoczęła druga siostra, a raczej pierwsza bo najstarsza. SS siostra do zadań specjalnych.
Wiedziałam, że jedzie do mnie z wielkim stresem. Pewnie bała się widoku, bała się tego, że mogę cierpieć. Ale oczywiście podołała. Poiła. Karmiła. Sprzątała. Masowała. Pozwalała bym czasem wyładowała na niej kumulujące się we mnie emocje.
Był to też czas kiedy mogłyśmy tak normalnie gadać o pierdołach, o rzeczach ważnych, o wszystkim – jak to siostry.
Miałam kilka odwiedzin, które pamiętam jak przez mgłę. Mam też takie, których nie pamiętałam w ogóle. Dość zabawne jest to, że po jakim czasie inni przypominali mi pewne fakty. Ponad miesiąc od operacji jechałam z Mamą samochodem i powiedziałam, że mimo wszystko przykro mi, że Szwagier ani razu nie był u mnie po operacji. Spojrzała na mnie i zapytała „co ty gadasz za głupoty”. Powiedziała mi co przywiózł, gdzie stał, z czego żartował i dopiero powoli cokolwiek sobie przypomniałam. Miałam w głowie jego obraz.
Z odwiedzin mojej przyjaciółki, którą znam od ponad 20 lat pamiętam tylko, że chciałam ją wystraszyć jak przyszła i udawałam, że śpię.
Z wizyty koleżanek z byłej pracy zapamiętałam tylko, że przywiozły mi dostawę z mc: frytki i frytki amerykańskie. Miałam wtedy większą ochotę na te zwykłe. Wiem też, że gdy je odprowadzałam nie zeszły na dół póki nie były pewne, że jestem bezpieczna na oddziale. Jak zawsze wspaniałe.
Dobrze, że nie wzięłam w tym czasie żadnego kredytu. Mogłabym nie pamiętać go spłacać.