#zobaczZapaleńca, stomia, Łódzcy Zapaleńcy, Cudak, Wrzodziejące zapalenie jelita grubego

#worldibdday2019

Świętuję z wielu powodów: moich urodzin, urodzin mych bliskich, z okazji dnia Matki, w Dzień Dziecka, 8 marca (Dzień Kobiet dla tych zagubionych).

W tym roku również 19 maja brałamczynny udział w bardzo ważnym dla mnie wydarzeniu. Uczestniczyłam w celebrowaniu Światowego Dnia Nieswoistych Chorób Jelit.

Świętować można na wiele sposobów. Ja, My Łódzcy Zapaleńcy również zrobiliśmy to po swojemu.

Jeszcze w styczniu powiedzieliśmy sobie, że w tym roku IBD Day zaplanujemy i przygotujemy z odpowiednim wyprzedzeniem. Żeby nie mieć sraczki poza tą, którą niektórzy z nas i tak mają na co dzień.

No takie były chęci. Na zamiarach się skończyło. Wszystko organizowaliśmy na ostatnią chwilę. Ale dobrze. Spieliśmy się. Jeszcze bardziej zbliżyliśmy. I spędziliśmy cudowny czas. Choć no, zawirowań było co nie miara.

Ale efekt był zacny.

IBD rozciągnęliśmy na cały weekend.

Pierwszego dnia odbyły się wykłady. Niestety na nich nie byłam. (Nie z mojego wrodzonego lenistwa a z konieczności. Miałam przedostatni dzień zajęć języka migowego.) Z tego co wiem wszystko poszło świetnie.

Zorganizowaliśmy fundusze i mogliśmy zaprosić naszych gości, przyjezdnych oraz samych siebie na wspólny obiad. Nie będę słodzić jak było fajnie i cudownie. Moim zdaniem najlepszym świadectwem tego były słowa Martyny, która przybyła do nas po raz pierwszy i napisała ”Od soboty ciągle o Was myślę (…). Jesteście mega świetnymi ludźmi, atmosfera była tak wręcz rodzinna (…). Długo się zastanawiałam czy do Was nie napisać i poznać, a teraz nie żałuję. Potrzebuję Was i bardzo chcę być Łódzkim Zapaleńcem (…) Dziękuję za tą sobotę (…).” Oceńcie sami.

Niedziela, niedziela. Zapaleńcy ruszyli ok. godziny 16.

Rozdali, rozdaliśmy: całą masę ulotek, kilkaset papierów toaletowych, 100 balonów i wiele informacji. Wyszliśmy z cienia. Pokazaliśmy, że istniejemy. Pokazaliśmy, że istnieją nasze choroby. Pokazaliśmy, że nie wszystko jest widoczne dla oczu. Pokazaliśmy, że nie wstydzimy się tego kim jesteśmy. Pokazaliśmy, że choroba obdziera nas z intymności. Pokazaliśmy, że ustąpienie nam miejsca w kolejce do WC jest czasem tak ważne.

Pokazaliśmy wiele. Za rok zrobimy to znowu. Tylko, że jeszcze lepiej.

My, my, my… A Oni. Oni czyli przechodnie, którzy zaczepiani byli na ulicy reagowali różnie. Niektórzy nas omijali. Inni wstydzili się iść ulicą Piotrkowską z rolką papieru toaletowego przystrojonego naklejką z adresem naszej strony internetowej (www.zapalency.org). A reszta zatrzymywała się by nas wysłuchać.
Sama mimo, iż w całym przedsięwzięciu uczestniczyłam dość krótko spotkałam osobę, która jest w trakcie diagnozy, ludzi, którzy brali ulotki dla znajomych. To mój sukces i wkład.

Ok. godziny 21 solidarnie z całym Światem zaświeciło się w Łodzi fioletowe światło. Podświetlony był Urząd Miasta.

Następny krok to after party. Jak to chorzy na jelita: pojedliśmy kebsa, wypiliśmy co nieco. Małe grzeszki w wyjątkowym towarzystwie. Szczegóły zostawię dla siebie jako słodkie wspomnienie.

Nie myśl jednak, że było łatwo. Były też zgrzyty. Były momenty, które sprawiają, że myślę pier***e to. Na ch*j mnie ten dramat.

Siadam zawsze w takiej chwili na łóżku i przypominam sobie po co to robie.

Robie to dla siebie.

Robie to dla tych, którzy ze mną działają.

Robię to dla takich Martyn, których mam nadzieję będzie co raz więcej.

Robie to bo to czuje.

Tutaj można zobaczyć jak wyglądały przygotowania do działań


A tak wyglądał podświetlony Urząd Miasta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *